Ogłaszam wszem i wobec, że dzisiaj rano przyleciał, po długiej nieobecności, Pan Bocian, wyczekiwany przez nas mieszkaniec tutejszego gniazda Teraz szykuje gniazdo dla swej ukochanej, Pani Bocianowej, która pojawi się lada moment. Bardzo fascynują mnie te boćki, niestety nie będzie im tu z nami łatwo...
Nie wiem czy wiecie, mieszkańcy Warszewa zainstalowali obok swojego bocianiego gniazda kamerę internetową, dzięki której mogą obserwować te cudne ptaszyska non stop - nawet teraz w nocy świetnie je widać. Szkoda, że nie możemy w ten sposób podglądać tych naszych, to fajna sprawa zerknąć czasem i je poobserwować. Dla zainteresowanych podaję link: http://www.warszewo.pl/index.php/bociany-mainmenu-92
Ponieważ bardzo fascynują mnie te boćki, a skądinąd wiem, że nie tylko mnie jedną, podaję link do bardzo ciekawego artykułu o tych cudownych ptakach, który ukazał się 11 kwietnia w Gazecie Wyborczej. Autor rozmawia w nim z ornitologiem, który przedstawia niezwykłe ciekawe fakty i obala mity, jakie krążą na temat bocianich zwyczajów. Polecam wszystkim zainteresowanym artykuł w Gazecie Wyborczej
Jak się tu przeprowadziliśmy za płotem mieszkały bażanty , chodziły sarny i dziki... dziś niema nic , stoją kolejne domy i są ścinane kolejne drzewa....szkoda, ale cóż Mierzyn się rozrasta ludzie budują domy, a mi brakuje tych bażantów:) Wymasować Ci stopy?:) www.refleksolog.szczecin.pl
A ja bażanta kilka dni temu widziałam niedaleko mojego domku:) Zimą to co kilka dni na wieczornych spacerach z pieskiem niemalże wpadałam na stada dzików i saren. Dość niedawno widziałam też zajączka i trzy małe liski Bociany to widzę, ale tylko przelatujące nad moim domem. Nie wiem jak było tu wcześniej, bo mieszkam w Mierzynie roczek z kawałkiem, ale uważam że nadal jest tu pięknie i naturalnie.
Aha, no i zapomniałam się "pochwalić" że z 2 tygodnie temu najprawdopodobniej dzik wywrócił mój kosz na śmieci i wszystkie brudy z niego latały z rana po mojej ulicy. Niestety to ja musiałam posprzątać - nie dzik , ale i tak nie mam mu tego za złe
Do jeziorka koło mojej działki często przylatują bażanty, a najwięcej jest kaczek . Kiedyś raz chyba albo nawet i dwa razy przyleciał bocian, ale tylko na chwilkę .
potwierdzam,na Nasiennej prawie codziennie są sarny,zające i bażanty.Widziane tez byly dziki,pozostawily slady po sobie Boćka raz widziałem w locie,dobrze że żonka nie widziała... We'll see you next time... krissmierzyn
Faktycznie, zwierzaków już jakby troszkę mniej, ale ciągle są i albo się na nie natykamy, albo widzimy ich ślady; niemal codziennie widuję czaplę, także bażanty - jeśli ich nawet nie zobaczę to przynajmniej słyszę je w pobliskich trawach, wczoraj nade mną przeleciały trzy dzikie gęsi (wczesna wiosną przelatują całe klucze), perkozy i krzyżówki to już dzień powszedni, bywają łabędzie, dziki i zające, także lisy a dosłownie tydzień temu widziałam (nie po raz pierwszy) dwie piękne sarenki. Boćki na okrągło widzę z okien, albo mijam je spacerując z psem przez pobliskie łączki. Nie wspomnę już o żabach, jeżach, kukułkach i mniejszych ptaszyskach, urządzających przepiękne koncerty o świcie i o zmierzchu. Co tu dużo mówić, nie ma porównania z życiem w wielkim mieście, a to, że ludzie się budują, cóż... ja też tu mieszkam od niedawna, to również przeze mnie tych zwierzątek ubywa; nie uda nam się powstrzymać kolejnych chętnych, którzy wolą kontakt z przyrodą niż życie w blokowiskach.
Wczesną wiosną dziki dały się nam we znaki,zryły część drogi,poniszczyły ogrodzenia z siatki (tym solidniejszym nie dały rady)nie bały się ani nas ,ani naszych psów.Za to my zaczęliśmy bać się ich.Podchodziły bardzo blisko,nawet w środku dnia można było się na nie natknąć.Aż nagle przestały przychodzić...
Nie wiem czy ktoś jeszcze zauważył, ale tydzień temu nasze boćki odleciały w siną dal... tylko patrzeć kiedy nadejdzie jesień. I znowu będziemy na nie czekać długie miesiące. Oby tylko wróciły, bo tyle się wokół buduje a jeszcze więcej planuje, że to to nic pewnego.
Zanim powrócą do nas bociany, które już za miesiąc zaczną szykować się do migracji, chciałam przypomnieć wszystkim czułym na los zwierząt o ptakach, które na zimę zostały u nas. Jest im teraz bardzo ciężko, ziemia skuta lodem i pokryta grubą warstwą śniegu to dla nich nie lada wyzwanie. Jeśli tylko macie taką możliwość - dokarmiajcie naszych skrzydlatych przyjaciół. Uwierzcie mi, że to duża satysfakcja i niemała frajda dla dzieci. Do naszego karmnika przylatuje mnóstwo ptaków: wróbelki, bliźniaczo do nich podobne mazurki, rudziki, sierpówki, sroki, kosy i sikorki, dla których przygotowuję specjalne jedzonko - przetapiam kostkę smalcu z łuskanymi ziarenkami słonecznika i płatkami owsianymi. Taką papkę wlewam do kubeczków po jogurcie, a kiedy zastygnie - wieszam koło karmnika. Po kilku dniach, kiedy sikorki odkryją tę ptasią stołówkę, niemal jej nie opuszczają. Kiedy wieszałam im słoninkę - nie miały szans. Pierwsze były sroki, zaraz po nich słoninkę odkrywał mój psiak Kosy podjadają przede wszystkim owoce irgi, która rośnie tuż obok karmnika. Widuję je też często na pobliskiej jarzębinie. Mamy z dziećmi naprawdę niezłą lekcję przyrody i cierpliwości zarazem, lubimy obserwować te nasze ptaszyska a przy okazji uczymy się je odróżniać. Pisaliśmy już kiedyś na ten temat na forum, w narzekalni, ale że temat dotyczył całkiem innych spraw, to nikt tam z pewnością nie zagląda: http://www.mierzyn24.pl/e107_plugins/forum/forum_viewtopic.php?569.25
Właśnie też mam zamiar zbudować karmnik i zafundować ptakom stołówkę, a sobie - możliwość podziwiania ich z bliska.:) Chyba mnie zimna natchnęła.:P Dziś słyszałam wypowiedz dyrektora warszawskiego zoo, że takie żarełko dla ptaków powinno być jak najbardziej wartościowe, a więc słonecznik, proso, kasze czy płatki owsiane właśnie, a jeśli chodzi o słoninkę, to surowa, nie wędzona. No i stary, dobry czerstwy biały chleb też się nada.:)
A ja u siebie mam karmnik i tak jak w zeszłym roku również teraz mam ptasią stołówkę cały czas otwartą. W tym roku karmię ptaszki łuskanym słonecznikiem. Jest ich u mnie co nie miara. Wsypuje im na raz pół paczki słonecznika i w ciągu 1-2 dni karmnik jest pusty i znów trzeba dosypać. Głodomory są straszne z tych naszych małych "przyjaciół"
a w moim karmniku dochodzi do częstych kradzieży... kupiłem i podwiesiłem kule tłuszczowe z różnymi nasionami w środku, ale małe ptaszki nie mają szans sobie poskubać bo nie ma tygodnia żeby kule nie gineły.Zostaje tylko rozerwana siateczka która podwieszona jest na druciku.Podejrzewam że jakieś wielkie ptaszyska typu Kruk,Wrona-rozrywa siateczkę,bierze w dziób cała kulę i w nogi...tzn.w skrzydła... We'll see you next time... krissmierzyn
A w moim karmniku stołują się: wróbelki,sikorki,rudziki,kosy, sroki,kopciuszki i dzięcioł, oraz ...koty sąsiada Wszystkie zwierzęta bacznie obserwuję i mam ubaw po pachy..
Jeśli chodzi o te kradzieże kul tłuszczowych, to stawiam na sroki. To przez nie właśnie zrezygnowałam z wieszania słoninki i takich kul, bo znikały całe w mgnieniu oka. Teraz, od kiedy wieszam moje kubeczki z nasionkami wymieszanymi ze smalczykiem, nie zagrażają im już żadne drapieżniki. A korzystają z nich nie tylko sikorki, nawet wróble i mazurki toczą już boje o ten przysmak. Pisałam kilka dni temu, że ostatnio widuję kosy na pobliskich jarzębinach. To już nieaktualne, surowa zima sprawiła, że te jarzębinki przeżyły ostatnio istne ptasie oblężenie i dzisiaj są już całkiem łyse... A na koty trzeba uważać, lubią urządzać sobie polowanie na ptaki właśnie w karmnikach, tu mają naprawdę ułatwione zadanie.
Jeszcze jedno. Ważne jest, aby ptaki dokarmiać systematycznie. Karmiąc je tylko od czasu do czasu wyrządza im się wielką krzywdę - one przyzwyczajają się do miejsca i przestają szukać gdzie indziej. Przylatują w to samo miejsce i czekają, obserwują. Jeśli nie będziemy sypać im karmy codziennie, możemy je skazać na śmierć.
Kosy nadal przylatują w okolice mojego karmnika, ale owoce irgi (czerwone kuleczki na krzaczkach) już zostały przez nie zjedzone. Jarzębinę z okolicznych drzewek też już pochłonęły, żal mi się ich zrobiło. Siedziały tak pod karmnikiem, szukały, czekały. Poszukałam w internecie i okazało się, że one lubią też zajadać resztki jabłek. Kroję im teraz takie gorsze jabłuszka, na które u nas nikt już nie chce spojrzeć i faktycznie - jedzą, aż im się uszy trzęsą