Nie wiem czy zauważyliście, ale po tegorocznej zimie bardzo uaktywniły nam się krety (może to nornice, albo jakieś inne podobne im stwory). Widzę w wielu ogródkach dziesiątki, jeśli nie setki kopczyków. Widok jest makabryczny. U nas ich jeszcze nie ma, być może pomaga zakopany odstraszacz, który wydaje nielubiane przez krety dźwięki, chociaż w to wątpię, pewnie możemy się ich jeszcze spodziewać. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam, strach się bać.
Te odstraszacze działają wprost rewelacyjnie, szkoda tylko, że z odwrotnym skutkiem. W lipcu krety pojawiły się wreszcie i u mnie (i to dość masowo), kupiłam kolejny odstraszacz, który chyba tak naprawdę spowodował zmasowany atak tych łobuzów. U sąsiadów po prawej ich nie ma, u sąsiadów po lewej ich nie ma, a ja mam zryty cały ogródek. Już brak mi sił.
My mamy glinę i tylko kilkanaście centymetrów uprawnej ziemi. Efekt jest taki, że te stwory nieźle muszą się na męczyć wchodząc na naszą działkę. Nie mając już siły zawracają Kopce mamy tylko przy płocie.
Myślałam, że się ich pozbyłam na zawsze, a tu przykra niespodzianka. Ale widzę, ze znowu zaatakowały - może faktycznie będzie zmiana pogody - w wielu ogródkach i na trawnikach zauważyłam dzisiaj mnóstwo nowych kopców. Muszę poszukać innych metod, tak łatwo się nie poddam.
Mam już ich serdecznie dosyć. Chyba będę musiała je polubić albo przynajmniej pogodzić się z ich towarzystwem. Ale to nie jest łatwe... W tym roku szczególnie zadbałam o trawnik, nawiozłam, dosiałam trawę w łyse miejsca (te po krecie), w ziemię wcisnęłam nowy odstraszacz. Było pięknie, ale nagle zaczęły pojawiać się pierwsze, nieduże kopce. Wyczytałam, że najlepszym sposobem na humanitarne pozbycie się kreta, jest założenie pułapki, a kiedy delikwent w nią wpadnie - wywiezienie go hen, hen daleko. Kupiłam, założyłam, a mój krecik prawdopodobnie w nią wszedł (cala była zapchana ziemią) ale się uwolnił i chyba w ataku szalu zaczął mi dosłownie demolować ogródek. Efekt jest taki, że w tej chwili mam ponad 50 kopców wszelkiego kalibru, a kiedy chodzę po ogródku czuję, jak ugina się pode mną trawa, pod którą biegnie zawiła sieć krecich korytarzy...
Ja słyszałem, ze jak ma się kota na ogródku to kretów nie ma. Podobno odstraszają krety. Ja mam kota i kretów nie mam, ale nie wiem czy to zbieg okolicznosci ....:)
Tak, tak - nie wątpię, też lubię czeskiego Krecika. Ale te moje/ten mój doprowadzają mnie już do szału. Podobno koty są najlepszym odstraszaczem, niestety ja mam psa, który kotów nie znosi i w dodatku odstrasza kota sąsiadów. Szukam innych, humanitarnych metod.
najlepiej w miejsce kretowiska wbić pręt, włożyć na niego puszkę (od piwa) przy każdym delikatnym ruchu, wietrze, drgania idą do ziemi i odstraszają krety.
Wiem, może to nieestetyczne i dziwnie wygląda ale skuteczne
Czytałam o tych prętach z puszkami czy butelkami, ale większość opinii jest taka, że to ani estetyczne ani skuteczne.... Przyznam, że nie próbowałam, na razie mój krecik sam się uspokoił.